Za porażką przemawiają już chyba tylko kompleksy i stare wspomnienia. Za zwycięstwem - sportowy awans naszej reprezentacji, znakomita atmosfera w kadrze i zjednoczona drużyna.
Mój przesadzony, jak zawsze, optymizm zachwiał się trochę po remisie ze Szkocją, ale mecz z Gruzją był już sprawdzianem zaliczonym na szóstkę. Zdobyliśmy trzy punkty po przekonującym i wysokim zwycięstwie nad słabszym rywalem, a więc w tym momencie wychodzimy na boisko mając w głowie obraz drużyny solidnej i spełniającej oczekiwania.
Mój przesadzony, jak zawsze, optymizm zachwiał się trochę po remisie ze Szkocją, ale mecz z Gruzją był już sprawdzianem zaliczonym na szóstkę. Zdobyliśmy trzy punkty po przekonującym i wysokim zwycięstwie nad słabszym rywalem, a więc w tym momencie wychodzimy na boisko mając w głowie obraz drużyny solidnej i spełniającej oczekiwania.
Gdy my męczyliśmy się ze Szkocją, Irlandczycy przeżywali ekstazę po wydrapaniu z murawy remisu z Niemcami na ich terenie. Kolejny mecz pokazał już im miejsce w szeregu (0:1 ze Szkocją) i to oni podejdą do tego meczu jako drużyna, której nic się nie udaje. To oni powinni gubić się w myślach i dręczyć swój umysł wątpliwościami na temat poziomu sportowego ich drużyny. Nie my - nie drużyna, która jest niepokonana od 7 spotkań, a w pamięci ciągle ma jeszcze zwycięstwo nad maszyną, nad perfekcyjnymi robotami stworzonymi do strzelania bramek czyli mistrzami świata z ubiegłego roku.
Dlatego właśnie nie podoba mi się jedna rzecz, która wyszła wczoraj. Poszła fama, że Irlandczycy mogą zagrać 3-5-2. W naszej ekipie zamieszanie, niedowierzanie i konsternacja. Większość polskich dziennikarzy wierzy jednak, że to tylko zagrywka Marina O'Neilla i Irlandczycy nie będą mieli ochoty aż tak ryzykować. A ryzyko byłoby duże, bo trudno szukać meczu, w którym "Wyspiarze" zagraliby trójką obrońców. To się nigdy nie zdarza! Szansa oczywiście jest, bo Irlandia ma w swojej kadrze zawodników, którzy potrafią i grają w swoich klubach takim systemem.
Chodzi mi jednak o coś zupełnie innego. O to, że taką zagrywką Martin O'Neill wprowadził lekkie zamieszanie w naszym obozie i zdobył gola w psychologicznym meczu, który już się zaczął. Moim zdaniem to my jako drużyna z wyższego miejsca w rankingu i z większym dorobkiem powinna fundować rywalom takie zagadki. Być może sztab naszej reprezentacji wymyślił coś, co rozproszy uwagę gospodarzy lub całkowicie ich zdezorientuje. Nie wiem, ale jako reprezentacja, która za cel minimum obrała sobie awans do grona 24 najlepszych reprezentacji w Europie powinna mieć opanowane takie zagrywki. Nawet jeśli trzeba coś zaryzykować, bo jeśli Irlandczycy faktycznie wyjdą dziś 3-5-2 to właściwie rozpoczną mecz z pozycji faworyta, jeśli chodzi o psychiczne nastawienie obu drużyn. Jeśli nie - i tak zbudują sobie delikatną przewagę będąc drużyną, która wie, co to znaczy rozbić przeciwnika przedmeczowymi zagrywkami.
Ja jednak mam na ten mecz swój scenariusz - Irlandczycy wychodzą chamskim 4-4-2, na co my jesteśmy kompletnie przygotowani, błyskawicznie przechodzimy do ataku i rozpoczynamy mecz dwiema szybko strzelonymi bramkami. Frajerów dobijamy jeszcze dwiema w drugiej. Mentalność à la Janusz Wójcik. Golimy ich z punktów i zostawiamy samych sobie z problemem reprezentacji nieudaczników, którzy w kluczowym momencie zapełniają swoje śmieszne zielone gacie śmierdzącą kupą gówna, plączą sobie nogi i schodzą z murawy zabierając ze sobą tylko wstyd. Tak jak my przez ostatnie kilkanaście lat. Golimy frajerów i tyle.
0 komentarze:
Prześlij komentarz