WYBACZMY VAN GAALOWI - 19. KOLEJKA PREMIER LEAGUE

Nie ma, że boli. Premier League odpoczywała tylko jeden dzień i już za kilka godzin rozpocznie się 19. kolejka tych jakże zacnych futbolowych rozgrywek. W piątek ciężko doszukiwać się było niespodzianek, a więc miejmy nadzieję, że dzisiaj ta dolna połówka ligi też pozdobywa jakieś punkty i sprawi, że w
górnej części tabeli ci wielcy, perfekcyjni i silni, jeszcze bardziej nerwowo będą oglądać się za siebie. 

TOTTENHAM - MANCHESTER UNITED

Pierwsze danie zapowiada się niezwykle pyszne. Aromat już się unosi w powietrzu. Manchester United wcale nie miał mieć takiego łatwego zadania, gdy na Old Trafford przyjechało Newcastle, ale okazało się, że drużyna Pardewa kompletnie nie istniała. Dziś nieco trudniejsze zadanie, bo piłkarze Van Gaala już o 13.00 muszą stawić się na White Hart Lane i zmierzyć się z drużyną, na którą najwyraźniej czuwa w ostatnim czasie jakaś boska opatrzność, bo wygrana w poprzedniej kolejce z Leicester dla wielu była rozstrzygnięciem co najmniej nielogicznym. Tottenham nie jest zresztą jakąś podrzędną drużynką, a więc zadanie utrudnione podwójnie. A nawet potrójnie, bo United nie będą mogli skorzystać dziś z z kontuzjowanego Fellainiego i prawdopodobnie Di Marii, natomiast gospodarze dysponują optymalnym składem. 

SOUTHAMPTON - CHELSEA

To by był początek, co dalej? Chelsea ponownie zmierzy się z kolejnym wysoko postawionym w lidze zespołem, czyli Southamptonem Ronalda Koemana. Obyśmy byli świadkami bardziej zaciętego pojedynku niż w przypadku derbów Londynu, gdzie piłkarze Mourinho nie dali żadnych szans West Hamowi. Świątecznie "Święci" wygrali na wyjeździe ze stołecznym Crystal Palace 3:1. Dwie bramki strzelili z akcji i jedną po stałym fragmencie gry, a więc można powiedzieć, że maszynka Koemana działa jak należy. 

MANCHESTER CITY - BURNLEY

Poza tym, Manchester City powinien zrobić dziś sobie trening elementów gry, nad którymi Pellegrini wciąż chciałby popracować, bo na Eithad przyjeżdża dziś przedostatnie Burnley. Absolutnie nie podejrzewam tutaj podopiecznych Sama Dyche o wykrzesanie czegoś więcej niż trzymanie w niepewności rywala przez godzinę, tak jak było to w przypadku meczu z Liverpoolem. 

WEST HAM - ARSENAL 

Być może na więcej będzie stać West Ham, który na własnym boisku nie jest bez szans z ośmieszającym się ostatnio Arsenalem. Szczerze mówiąc jest to dla mnie najciekawszy dziś mecz, bo na Upton Park, podczas derbowych pojedynków, z unoszącymi się w powietrzu mydlanymi bańkami, często dzieją się rzeczy dla tego klubu wielkie i zarazem magiczne. Ekipa Sama Allardyce na pewno wyciągnęła wnioski z meczu z Chelsea i będzie chciała godnie pożegnać ten rok przed własną publicznością. 

O TAKIM, KTÓRY MYŚLAŁ, ŻE PRZYGOTUJE ZESPÓŁ W JEDEN DZIEŃ :)

Van  Gaal wiedział to już wczoraj - on nie zdąży przygotować drużyny na dziś. Oczywiście, że nie. Nie tak na co dzień funkcjonuje normalny klub w normalnej lidze. Holendrowi trzeba jednak wybaczyć, bo to jego pierwszy sezon w Premier League i może za rok rozegra to lepiej. Czy taki Arsene Wenger otwarcie krytykuje angielską federację za świąteczny maraton jaki im ona funduje? Nie, zwija manatki, szybka wykąpawa i razem z chłopakami zasuwa na kolejny trening. Ja upatruję jednak w tym szansy na jeszcze większe emocje niż miało by to miejsce w przypadku zwykłej ligowej kolejki. Punkty drużyn z górnej części tabeli powinny dziś urywać się jak liście z drzewa, a ci mniejsi, muszą pokazać, że w porównaniu do Cordob, Evianów czy innych Chievów prezentują poziom nieosiągalny dla innych lig. Nawet jeśli ceną miałby być chowający twarz w dłoniach Mourinho. Lecimy.




Related Posts:

0 komentarze:

Prześlij komentarz