Do inauguracji 19. kolejki Premier League jeszcze trochę czasu, a więc wypełnijmy go przyglądając się jak grały w piątek Chelsea, Arsenal i Manchester United.
Po obejrzeniu trzech meczów z rzędu trudno nie było porównywać gry tych drużyn. Oczywiście filozofie gry Van Gaala, Mourinho i Wengera to odmienne światy, dlatego postanowiłem skupić się tylko na jednym elemencie gry, a mianowicie na tym, jak piłkarze tych trzech zespołów wykorzystują boczne strefy w grze ofensywnej.
WĄSKO
Zacznijmy od Arsenalu. Harry Redknapp trójką obrońców zagrał po raz trzeci w tym sezonie, a zaskoczenie było tym większe, że poprzednie dwa takie mecze były pierwszym i drugim w sezonie. A więc w sierpniu. Nie wiem czy Wenger to przewidział, ale postawił na sforsowanie środka obrony rywali poprzez zacieśnienie gry bocznych ofensywnych zawodników. W tym wypadku byli to Sanchez i Welbeck. W dalszej części meczu sytuacja oczywiście się zmieniała, bo czerwoną kartkę dostał Giroud i przez chwilę mogliśmy nawet "podziwiać" Welbecka na pozycji środkowego napastnika. Ale do rzeczy. Jak widzimy na poniższym obrazku, mimo wystawienia trzech napastników, Wenger nie trafił zbyt dobrze z ustawieniem, bo pod bramką QPR tworzyła się sytuacja, w której 5 obrońców gości broniło przeciwko 3 napastnikom Arsenalu. Rosicky i Cazorla byli dodatkowo haltowani przez trójkę środkowych pomocników, a więc z pewnością nie były to idealne warunki do strzelania bramek przez Arsenal.
Arsene Wenger zdecydowanie nie obrał taktyki szarżowania przy liniach. |
Sprawdźmy, jak wyglądała dystrybucja podań przez Rosickiego. Widać, że z rzadka szukał on partnerów na skrzydłach w celu rozciągnięcia gry, a jego zadaniem było raczej rozgrywanie piłki w środku pola i stworzenie bramkowej sytuacji błyskotliwym podaniem czy grą kombinacyjną przed bramką przeciwnika.
Podania Tomasa Rosickiego. Czech bardzo rzadko rozciągał grę. |
SZERZEJ
W grze Chelsea można zauważyć nieco szersze ustawienie bocznych ofensywnych zawodników (Willian, Hazard). Wciąż jednak grali blisko siebie i nie odgrywali oni w tym meczu ról jakie przysługują naturalnym skrzydłowym. Często zmieniali się pozycjami, a niekiedy obaj atakowali jedną stroną. Na poniższym obrazku widzimy jaka odległość dzieliła Williana i Hazarda i według statystyk są to uśrednione pozycje tych
zawodników w przekroju całego meczu.
Hazard i Willian. Tak daleko, a tak blisko. Zawodnicy często zmieniali pozycje i współpracowali ze sobą. |
Sam Allardyce musiał na ten mecz zabezpieczyć tyły i gra w defensywie wyglądała trochę inaczej niż w wygranym meczu z Leicester. Czwórka obrońców była asekurowana przez dwóch bardziej defensywnie usposobionych środkowych pomocników: Noble'a i Nolana. W tym wypadku wręcz trzeba było szukać szans na skrzydłach.
NAJSZERZEJ
Ze względu na preferowany przez Van Gaala system gry trójką nominalnych obrońców, role jakie odgrywali boczni obrońcy/pomocnicy/skrzydłowi były zupełnie inne. Inna sprawa, że tych obowiązków mieli o wiele, wiele więcej, bo gdy Manchester United bronił, to cofali się oni do defensywy i formowali 5-osobowy blok obronny. W meczu z Newcastle taki obrazek oglądaliśmy raczej rzadko, natomiast częściej widzieliśmy przyklejonych do bocznych linii Younga i Valencię, którzy często byli wykorzystywani w celu rozciągnięcia gry.
Typowe przyklejenie do linii bocznych w wykonaniu Younga i Valencii. |
Wcześniej widzieliśmy jak piłkę rozgrywał Rosicky, a dla porównania zobaczmy jak robili to zawodnicy Manchesteru United grający w środku pola. Na poniższej grafice widzimy nałożone na siebie podania Rooney'a i Juana Maty, którzy zdecydowanie częściej uruchamiali stojących przy bocznych liniach skrzydłowych.
Podania Rooney'a i Maty. |
SZEROKO, SZERZEJ CZY NAJSZERZEJ?
Można zauważyć pewną zależność, bo grający najszerzej Manchester United strzelił najwięcej bramek. Absolutnie jednak nie należy się tym sugerować, gdyż gdyby Redknapp nie zaskoczył Wengera zatamowaniem środka defensywy, to grający blisko siebie Sanchez i Welbeck mieliby dużo więcej swobody do oddawania strzałów i kto wie, czy "Kanonierzy" nie wygraliby po dużo mniej nerwowym meczu. W przypadku Arsenalu ocena gry skrzydłami dotyczy głównie pierwszej połowy, gdyż plany Wengerowi popsuł nierozsądny Giroud. Zobaczymy jak będzie to wyglądało dziś i jakie korekty zrobią trenerzy w stosunku do piątkowych meczów. Ich przeciwnicy: West Ham, Tottenham i Southampton wydają się być już bardziej wymagający, a więc bez wątpienia przydałby się jakiś element zaskoczenia i błysku geniuszu ze strony Mourinho, Van Gaala i Wengera.
0 komentarze:
Prześlij komentarz