Mourinho zwolnił się sam

Na dzisiejszej konferencji poprzedzającej środowy mecz Realu Madryt z Malagą dziennikarze próbowali przycisnąć Jose Mourinho i spytać o powody jego dziwnego zachowania w ostatnim czasie. W odpowiedzi - Portugalczyk zaskoczył wszystkich sprawiając wrażenie jeszcze dziwniejszego.

Hiszpańscy dziennikarze próbowali wyciągnąć od Mourinho informacje dotyczące przede wszystkim jego możliwego odejścia do Chelsea. Pytano również o to, czy w zespole jest jakiś kryzys, czy sam nie czuje się zdradzony przez swoich zawodników. Nic. Mourinho wczuł się dziś w postać trenerskiego dyktatora, a wszystkie spekulacje i niedomówienia obracał w obowiązek podejmowania decyzji, jego jako trenera. 

I w ten sposób Mourinho zrobił coś głupiego. Bez ogródek zaczął faworyzować zawodników, innych ewidentnie odstawiając na bok. Kibice "Królewskich" długo nie zapomną jego słów:

"Dopóki jestem trenerem Realu Madryt, bronić będzie Diego Lopez"

Albo tych odstawiających na boczny tor Pepe i tym samym wrzucenie do pierwszej jedenastki Varane'a. Bo jest lepszy i tyle. Nie pamiętam żeby którykolwiek trener tak bezpośrednio oceniał swoich zawodników i tak brutalnie posyłał na ławkę tych, którzy do tej pory zrobili dla klubu bardzo dużo. Z Casillasem na czele.

Nie trudno oprzeć się wrażeniu, że Mourinho ma już, jakby to ująć... wyjebane. Jeśli to kolejne jego show - było zbyt bezczelne, jeśli wie już, że odchodzi z Realu - dzisiejsza konferencja jest tylko potwierdzeniem, a zwłaszcza jego odpowiedź na pytanie: czy planował dymisję po porażce z Borussią Dortmund. - Planowałem kontynuację - odpowiedział.

Zwykle szanowałem Mourinho, ale sposób w jaki żegna się z Realem jest zbyt arogancki. Być może Portugalczyk chce jeszcze ostatkami sił pokazać, że tak na prawdę to on tutaj rządził, rządzi i w nic się w tej kwestii nie zmieni. Z jego ust wybrzmiewa ostatni desperacki krzyk. Krzyk dyktatora, który lada chwila zostanie zgładzony. 

Podsumowując - trudno zwolnić taką postać jak Mourinho. Ale po tej konferencji Portugalczyk właściwie zwolnił się sam. Jego arogancja przekroczyła już granice, które wyznaczała instytucja zwana Real Madryt. Na miejscu Florentino Pereza po wysłuchaniu tych wywodów zdarłbym z siebie koszulę, zamienił się w Hulka i rozniósł w drobny pył wszystko w okół. Myślę, że z dniem dzisiejszym wszystko zostało już przesądzone. 

0 komentarze:

Prześlij komentarz