Finansowe mistrzostwo świata Falcao


Stop hejterzy. Teraz moja kolej. Falcao ma być może własną wizję swojej kariery i trzeba to uszanować. Nie ma wątpliwości, że to jednak pieniądze były tym czynnikiem, który sprawił, że Kolumbijczyk wybrał grę w beniaminku Ligue 1. 

Ale czy mu się to nie należało? Wielu piłkarzy wręcz marzy, aby ich kariera potoczyła się w podobny sposób. Wcześniej z Porto, a później z Atletico wygrał Ligę Europejską. Strzelał gole w obu finałach i w obu został królem strzelców. Wraz z madryckim klubem wygrał również Superpuchar Europy. 

Fakt, brakuje sukcesów w najbardziej elitarnej Lidze Mistrzów, transferem do Monaco przekreślił sobie szansę na, być może, nawet grę w tych rozgrywkach. Trudno. Falcao i tak może czuć się zwycięzcą. 

Okienko dopiero się zacznie, a więc Monaco może jeszcze dorobić się bandy, która poważnie zamiesza we Francji. To oczywiście marzenie odległe niczym wyobrażenia Smudy o zrobieniu z Wisły Kraków potęgi. Ale nie nierealne. 

Nic tylko pogratulować Falcao. Piłkę nożną, a właściwie kasę z niej, wycisnął jak cytrynę i robi to w sposób bezbłędny umiejętnie prowadząc swoją karierę. Dla wielu zawodników gra w piłkę to zwykły zawód i jeśli Kolumbijczyk też tak traktuje swoją profesję, to trzeba przyznać, że osiągnął w tej dziedzinie mistrzostwo świata. 




0 komentarze:

Prześlij komentarz